Wywiad z Moniką Filipiną

Zapraszam na wywiad z panią Moniką Filipiną, jedną z moich ulubionych ilustratorek 🙂

 

Jest pani ilustratorką i autorką książek dla dzieci. To była pasja, która przerodziła się w pracę, czy może od zawsze wiedziała Pani, co chce robić w życiu?

Od dziecka uwielbiałam rysować i podziwiałam pracę ilustratorów. Pamiętam, jak oglądałam książki Bohdana Butenko i zastanawiałam się, kto to narysował? I czy to może być praca? I, że jak dorosnę, to też tak chcę. Mama nawet namawiała mnie, żebym napisała do Pana Butenko list, z pytaniem, co zrobić, żeby ilustrować książki dla dzieci. Nigdy się na to nie odważyłam, ale przez lata ta myśl była ze mną, mimo że zanim trafiłam na odpowiednie studia, minęło sporo czasu.

 

Jakie były Pani początku w zawodzie? Pamięta Pani pierwszą książkę, w której pojawiły się Pani ilustracje? Jakie to było uczucie? 🙂

Pierwszą książką był tom ilustrowanych wierszy na dobranoc. Część z nich pamiętałam jeszcze z własnego dzieciństwa, bo były takie klasyki opowiadane przez babcie. Kiedy otrzymałam swoją kopię książki, byłam przeszczęśliwa, to było jak spełnienie największego marzenia.

Pamiętam jedno, że na studiach przestrzegali nas przed podejmowaniem zleceń zbyt szybko. Ja jednak nie mogłam się doczekać i kiedy tylko była taka możliwość, ilustrowałam.

Patrząc teraz na tamte ilustracje wiem, że zdecydowanie nie byłam jeszcze na to gotowa. Myślę jednak, że była to część procesu, z którego wyniknęła nauka na przyszłość 🙂

Co Pani lubi najbardziej w swojej pracy?

Najbardziej lubię wolność.

Nie muszę być przywiązana do jednego miejsca, nie muszę być o 8:00 w biurze, mogę skończyć, kiedy naprawdę czuję, że to nie ten dzień, lub rysować cały dzień, jeśli wiem, że dziś wyjdzie z tego coś super.

Poza tym jest to naprawdę przyjemna praca 😉

Mimo że czasem jest ciężko, kiedy na przykład właśnie kończę książkę, która musi być “na już” a mi zostało jeszcze tyyyyle poprawek i ta moja wolność, którą tak lubię, kończy się tym, że przez dwa tygodnie siedzę przy biurku od 9 rano do 2 w nocy :D, to jednak robię przecież to, co naprawdę lubię.

 

Jak wygląda Pani typowy dzień pracy? Czy w Pani zawodzie można mówić o pewnej regularności?

Myślę, że regularność to coś, co mnie ratuje. Bez niej łatwo poddać się urokowi takiej wolności w pracy.

Z jednej strony ta wolność jest wspaniała, z drugiej trzeba pamiętać, że terminy jednak czekają, nawet jeśli wydają się odległe, to potem i tak okazuje się, że tego czasu było jednak za mało.

Mam ten komfort, że nikt nie stoi nade mną i nie pilnuje, czy wykonuję swoją pracę.

Są jednak dni, na przykład po powrocie z długich wakacji, kiedy powrót do pracy jest naprawdę trudny i trochę trzeba się zmusić 😉

Mój dzień pracy obecnie uzależniam przede wszystkim od dzieci. Mam dwójkę przedszkolaków, więc kiedy nie ma ich w domu, wtedy mogę pracować. Chyba że tak jak wspomniałam wcześniej, muszę (lub chcę) popracować dłużej, wtedy musimy się jakoś zorganizować, co bywa trudne.

 

Pani ilustracje są wesołe i kolorowe, od razu można poznać, kto rysował. Taki styl to było coś naturalnego, czy cały proces, droga?

Od zawsze kochałam kolor, choć oczywiście sposób, w jaki rysuję teraz to wynik długiego procesu. Ten proces tak naprawdę cały czas trwa, bo nie da się rysować czy malować cały czas tak samo. Zawsze jest możliwość zrobienia czegoś lepiej, inaczej, wypróbowania nowych mediów, kolorów.

Myślę, że język wizualny jest czymś, co nieustannie ewoluuje. Trochę tak jak my sami i świat dookoła nas, nic nie jest stałe i przekłada się to także na ilustracje.

 

Pani pierwsze książki były wydawane głównie za granicą, czemu tak się działo?

W wieku 20 lat wyjechałam na 3 miesiące do Wielkiej Brytanii. Najpierw była klimatyczna Szkocja, gdzie poszłam do College’u na rysunek. Potem przeniosłam się na studia licencjackie do Wolverhampton, a stamtąd na magisterskie do Cambridge. W międzyczasie starałam się znaleźć pracę jako ilustrator lub grafik.

Podczas studiów znalazłam agenta, który  znajdował dla mnie pierwsze zlecenia, dlatego też jedne z moich pierwszych książek wydawane były za granicą.

 

Udaje się Pani połączyć bycie ilustratorką i autorką, pani książki są zarówno piękne, jak i wartościowe. Który element podczas tworzenia nowej książki sprawia Pani najwięcej radości?

Dla mnie jedno wynika z drugiego.

Każda ilustracja, czy postać, którą rysuję, opowiada jakąś historię. Te historie powstają w mojej głowie już w trakcie szkicowania. Najbardziej lubię tworzyć nowych bohaterów, wraz z ich specyficznymi cechami charakteru.

 

Co powstaje jako pierwsze w Pani książkach: ilustracje, tekst czy może bohaterowie pani książek?

Zwykle zaczyna się od szkicu bohaterów. Wtedy powoli powstaje zarys postaci i ich charakteru. Następnie powstaje luźna historia na której podstawie wymyślam ilustracje i tekst. Ilustracje powstają w tym samym czasie co tekst.

Tworzę książki obrazkowe, w których ważne jest, żeby tekst i ilustracje uzupełniały się, dlatego lubię pracować nad jednym i drugim jednocześnie.

 

Czy ma Pani ‘swoją’ ulubioną książkę? 🙂

Pierwsze co przychodzi mi na myśl, to All About Cats, bo to książka, przy której tworzeniu naprawdę świetnie się bawiłam i bardzo lubię ją za ilustracje.

Bardzo lubię też Un passero per capello, niestety książka nie doczekała się jeszcze ani polskiej ani angielskiej wersji językowej.

 

Co najbardziej lubi Pani rysować? Jest coś takiego?

Uwielbiam kolorowe, wesołe zwierzątka 🙂

 

Jest Pani autorką jednych z pierwszych książek dwujęzycznych na naszym rynku (Wielka złość małego zajączka i Sowa Ninja).

Teraz to dość popularny nurt, a jak było w 2017 roku, gdy były wydawane?

Tak jak Pani napisała, była to nowość 🙂

Było to dość zabawne, bo książki oryginalnie napisałam po angielsku, dopiero potem w języku polskim, z którego były ponownie tłumaczone na angielski 😉

 

Pani najnowsza książka to Opowiem Ci, mamo, co robi moje ciało. To popularna seria, w której ukazało się już sporo tytułów.

Opowie Pani trochę o historii Pani współpracy z wydawnictwem przy tym tytule? To Pani wybrała temat książki? Treść była z góry ‘narzucona’ czy dostała Pani wolną rękę?

Miałam okazję pracować z wydawnictwem Nasza Księgarnia już wcześniej przy innych tytułach. Pomysł na książkę został zaproponowany przez wydawnictwo, ale dostałam wolną rękę, jeśli chodzi o dalszą koncepcję i rozwinięcie tematu.

 

Skąd czerpie Pani inspiracje?

Tak naprawdę inspirację czerpię ze wszystkiego, co mnie otacza.

Uwielbiam naturę, morze, lasy, góry.

Bardzo często pomysły przychodzą mi do głowy podczas spacerów lub kiedy biegam. Ale inspiruje mnie też zwykłe, codzienne życie, zwłaszcza kiedy obserwuję swoje dzieci 🙂

 

Istnieje książka, którą chciałaby Pani zilustrować?

Tak! Taka, która wygrałaby Bologna Ragazzi Award 😉

 

Czy w najbliższym czasie dostaniemy Pani kolejną książkę?

Być może 😉

 

 

Recenzje książek Moniki Filipiny, które znajdziecie na blogu:

Opowiem ci, mamo, co robi moje ciało

Sowa Ninja / The Ninja Owl

Traktor Stasia. Nauka liczenia z okienkami

O maluchu w brzuchu, czyli skąd się biorą dzieci

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *