’Nowe’ baśnie Wydawnictwo Bajka przygotowało 7 książek (na razie ukazały się trzy, kolejne będą we wrześniu), w których znajdziemy nowe wersje znanych baśni. Klasyczne motywy baśniowe, takie jak kwiat paproci zestawiono z aplikacją na telefon, a szklana góra okazała się szklanym wieżowcem w centrum miasta. …
Powstawanie rzeczy Jak zdradza tytuł, z książki dowiemy się, jak powstają różne rzeczy 🙂 Będzie to samochód, dom, książka, ale też plaster, klocki, lody i inne rzeczy. Każdy 'proces produkcji’ został opisany w kilku punktach i pięknie zilustrowany. Czytelnik dowie się, kiedy drobny …
Mirosław Wlekły jest autorem świetnych książek o przygodach Toniego Halika. Zapraszam do lektury wywiadu i poznania kilku ciekawostek związanych z powstawaniem książek.
Kiedy powstał pomysł napisania biografii tego znanego polskiego podróżnika?
Kiedy wróciłem z wyprawy pod tytułem Afryka Nowaka. Nowak przez pięć lat objechał rowerem całą Afrykę, a ja wraz z setką innych podróżników dokładnie odtworzyliśmy jego eskapadę w dwa lata. Niemal pięć lat, tylko jeepem i przez Ameryki podróżował Halik. Analogia od razu wdzierała się do głowy.
Postanowiłem ruszyć jego śladem, już nie fizycznie, ale reportersko i przelać tę podróż na karty biografii.
Jak wyglądała praca nad książką? Ile trwała? Ile krajów odwiedził Pan podczas pracy?
Niemal trzy lata. Przede wszystkim zjechać musiałem jedną trzecią Polski. Potem była Francja (miejsce urodzenia Pierrette), Argentyna (gdzie mieszkali w latach 1948-61), Meksyk (1961-1975) i Stany Zjednoczone, gdzie mieszka teraz ich syn.
Wcześniej, przy innych okazjach, odwiedziłem inne 'Halikowe’ miejsca, jak Peru, Boliwię czy Brazylię. Ważne sprawy podczas pisania biografii miałem też w Niemczech i Anglii, których nie odwiedziłem, ale poradziłem sobie za pomocą e-maili i telefonu.
Co było największym wyzwaniem w trakcie pracy?
Weryfikacja informacji. Bo przynajmniej połowa wiedzy o Haliku okazała się przekłamana, podkoloryzowana lub zupełnie zmyślona.
A co było najprzyjemniejsze?
Kontakt z ludźmi, słuchanie opowieści o Haliku. Tak naprawdę niemal wszyscy go uwielbiali. I podziwiali.
Rzecznik prasowy prezydenta Meksyku powiedział mi, że Halik był większym odkrywcą jego kraju niż Kolumb, Kortez i Humboldt razem wzięci. Bo odkrywał go przed Meksykanami, dla nich, opisywał w barwnych, drukowanych tam, reportażach, dzięki którym Meksykanie jak nigdy wcześniej poznawali swój kraj.
Było coś w biografii Toniego, co Pana wyjątkowo zaskoczyło?
To, że był wybornym i cenionym reporterem. Świetnym korespondentem wojennym, których dla NBC, wówczas największej telewizji świata, przywoził z odległych miejsc nieocenione materiały filmowe.
Kiedy postanowił napisać Pan książkę dla dzieci o Haliku? Skąd w ogóle ten pomysł?
Halika doskonale pamiętali wszyscy 35-latkowie. Kto był młodszy, dowiadywał się o nim z mojej książki. Okazało się, że także oni potrafili zachwycić się tą postacią. Już nie tylko podróżami, ale głównie życiową postawą. Tym, jak można realizować swoje najskrytsze marzenia. To był impuls, by opowiedzieć o nim także najmłodszym, którzy nigdzie nie mieli okazji się z nim spotkać.
Czy pisanie dla dzieci okazało się dużym wyzwaniem?
Tak. I gdyby nie moje dzieci – Patrycja i Przemek – pewnie bym nie podołał.
Na jakiej podstawie wybierał Pan przygody podróżnika, które znalazły się w książce?
To głównie one je wybierały.
Wieczorami czytaliśmy reportaże Halika, a Patrycja i Przemek komentowali, które z nich są interesujące, a które nie bardzo. Ta dziecięca perspektywa była nieoceniona w tej pierwszej selekcji.
Pisze Pan, że historię podróży Halików opowiedział Pan po swojemu. Czy dużo momentów wymagało ‘ubarwienia’? A może było coś, co było nieodpowiednie dla dzieci?
W przypadku Halika nic nie trzeba było ubarwiać. Raczej trzeba mówić o odbarwianiu. Zmiany polegały raczej na lekkiej cenzurze i dostosowaniu narracji dla dzieci. Ścięciu scen drastycznych lub niezrozumiałych.
Myślę, że w przypadku Przygody dzikiej Toniego Halika dołożyłem od siebie najwyżej pięć procent, w Jadą Haliki przez Ameryki nieco więcej. Poza tym – zachowując fakty – wszystko napisane zostało oczywiście na nowo, „po dziecięcemu”. Dlatego można nazwać te książki reportażami dla dzieci lub dziecięcy non fiction.
Pisząc książkę, odbył Pan podróż do Argentyny śladami Halików. Jak to było znaleźć się tam po tylu latach? Czy są tam jeszcze ‘ślady’ Halików? Czy ludzie jeszcze o nim pamiętają?
Można mi nie wierzyć, ale praca ta przebiegła nadzwyczaj prosto.
Wszedłem do restauracji, w którym Tony 60 lat wcześniej objadał się byczymi jądrami w zielonym sosie i jedynym klientem, którego tam zastałem, okazał się jego znajomy. Zaczepiłem kogoś na ulicy, a ten dał mi numer do byłem sąsiadki Halików, która była opiekunką ich dziecka. Naprawdę! Moja praca w Argentynie przebiegała równie niesamowicie co życie Halika.
A jak jest w Polsce? Dorośli pewnie doskonale go kojarzą i pamiętają jego programy. A czy dzieci znają postać Toniego Halika?
Tylko te, które przeczytały moje książki. Zastanawiam się jednak, czy traktują go jako rzeczywistą postać, czy raczej zmyślonego bohatera kolejnej baśni.
Spotkał Pan jednego z bohaterów książki, czyli syna Toniego, Ozana. Opowie Pan więcej o tym spotkaniu? Jego życie od samego początku było niesamowite 🙂
Zbliżał się do sześćdziesiątki. Spotkałem więc zupełnie poważnego i nieprzypominającego Tarzana, o czym wspominam w książce, pana. A kiedy przyłożył oko do starej kamery po ojcu, uświadomiłem sobie jak bardzo go przypomina. Mówiono, że urodził się dla przygody. I rzeczywiście z niej nie rezygnuje: żegluje, chodzi po górach, uczestniczy w spływach kajakowych. Tony Halik byłby z niego dumny.
Planuje Pan kolejne książki z przygodami Toniego?
To głównie zależy od moich czytelników. Jeśli tylko będą tego chcieli, ja jestem gotów.
Przygody w tropikalnym lesie Niedawno pokazałam Wam książkę Jadą Haliki przez Ameryki, która tak mi się spodobała, że od razu zamówiłam pierwszą część, czyli Przygoda dzika Toniego Halika. I mimo że Jadą Haliki bardziej mnie zachwyciła, to ta także jest świetną książką przygodową. Tutaj …
Klub dla wszystkich Kaczorek chciał mieć przyjaciół więc założył na głowę wielką grzywę i próbował dołączyć do Klubu Lwów. Niestety nie potrafił ryczeć, a grzywa szybko spadła mu z głowy. Podobnie było w Klubie Wężów (nie potrafił syczeć) i Klubie Słoni (nie potrafił trąbić). Gdy …
Wojtuś i jego potworki to książka pomagająca dzieciom rozpoznawać i nazywać emocje.
Wojtuś rysuje różne potworki, a każdy z nich charakteryzuje się czymś innym.
Raduś jest uśmiechnięty od ucha do ucha, Smutasek płacze, gdy zgubi swojego ulubionego misia, Stachuś pojawia się w nocy, a Wstydek, gdy czegoś nie lubi lub drażni go jakiś zapach.
Książka ma mały i poręczny format, kartonowe strony i ładne ilustracje (potworki nie są straszne, jedynie Złośniś wygląda trochę groźniej 🙂 ).
Książka jest przeznaczona dla najmłodszych dzieci, a takich książek wciąż brakuje. Tutaj mogą na realnych przykładach poznać siedem emocji i zobaczyć czym się charakteryzują.
Polecam 🙂
P.S. Już Wam pokazywałam dwie inne książki tego autora, Kosmoliski i Ekoliski 🙂
Wyprawa Lisek marzył o podróżach, ale bał się ciemności i noce spędzał pod drzewem, na którym mieszkały świetliki. Pod tym samym drzewem czas spędzał Niedźwiedź. On chciałby znaleźć przyjaciela i wierzył, że tam to mu się uda. Niby byli blisko siebie, a jednak daleko. W …
Nowe wersje Seria Niebaśnie to trzy książki z klasycznymi baśniami w nowej interpretacji. Baśnie zostały 'odświeżone’ i dostały nową szatę graficzną (która zupełnie mi się nie podoba). Jest nowocześnie i ciekawie. Książki pokazują, że zło wcale nie musi wyglądać jak wilk, ale może przybrać też …
Grzesiek Podlaski lubił spotykać się z przyjaciółmi, grać w gry komputerowe, czytać komiksy, zażywać kąpieli błotnych i pić świń-cole.
Był zupełnie normalną świnką, aż do momentu, gdy jego przyjaciółka, nietoperzyca Gryzelda, przez przypadek ugryzła go w ryjek.
Po tym zdarzeniu zaczął latać, zyskał ogromną siłę, zaczął poruszać przedmiotami za pomocą umysłu i ogólnie stał się superświnką, a jak już nią został, to postanowił zostać superbohaterem.
Pseudonim i strój nie były problemem, trudniejsze było ratowanie świata. Szczególnie że uwziął się na niego superzłoczyńca wielki jaszczur, a później łotrzyca Rzeźniczka.
Było groźnie, ale na szczęście nawet taka superświnka jak Batpig ma przyjaciół, którzy zawsze są chętni ruszyć z pomocą.
Uwielbiam takie komiksy! Super bohaterowie, świetne dialogi, zwariowane przygody i przede wszystkim humor dzięki, któremu podczas lektury cały czas się uśmiechałam.
Pomysł na stworzenie świnki, która została superbohaterem był doskonały, tak samo dobór jego przyjaciół (wiewiórka z lękiem wysokości i ryba, która nie potrafi dochować sekretu).
Ten komiks gwarantuje świetną zabawę, a Batpig to teraz mój ulubiony superbohater!
Ruszamy! Seria Pojazdy to cztery bardzo fajne książki idealne dla maluchów, szczególnie fanów i fanek różnych pojazdów. Mamy tu statki, pociągi, ciężarówki i maszyny budowlane. Książki mają mały format, kartonowe strony i proste ilustracje z mocnymi konturami. Są kolorowe i mają mało tekstu, po …
Nocne życie Ta pięknie zilustrowana i wydana książka pokazuje dzieciom, jak dużo osób pracuje nocą i jak ważną pracę oni wykonują. Mama pewnej dziewczynki wychodzi do pracy, gdy ona kładzie się spać, a dzięki niej wiele osób może dojechać do pracy i z niej …
Nowy przyjaciel Chłopiec pewnego dnia zauważył wystający zza starej skrzynki ogon. Był to wyjątkowo dziwaczny ogon, ale to go tylko zachęciło do poznania tego tajemniczego stworzenia. Wystawiał miski z mlekiem i po pewnym czasie właściciel ogona odważył się wyjść. Był to dziwny, brzydki i wystraszony …
Wielkie świętowanie Ta książka od dawna kusiła mnie okładką, ale wnętrze okazało się równie fajne 🙂 Wśród zwierząt panuje wielkie poruszenie, ponieważ król ma urodziny. Każdy niesie jakiś podarek: pawiany tonę marcepanu, strusie marmoladę i powidła, hipopotam złotą rybkę spełniającą dwa życzenia, a żmija …
Mały Wilczek zapytał tatę, czy dziesięć to dużo. Tata odpowiedział, że to zależy.
Gdyby dziesięć mrówek chciało przenieść banana, to nie dałyby rady, ale gdyby tego banana niosło dziesięć małp, to byłoby ich do tego za dużo.
Gdy wilczek zapytał, czy jest duży, usłyszał, że to zależy.
Przy żyrafie jest malutki, a przy żabce ogromny.
A czy ma dobry wzrok? To też zależy.
Porównując z kretem to tak, ale porównując z orłem to nie.
I tylko jedna rzecz nie zależy od niczego – jego miłość do syna 🙂
Małego Wilczka interesowało wiele rzeczy, na szczęście jego tata potrafił mądrze odpowiadać na pytania malucha i pokazać mu, że świat jest bardzo ciekawym i skomplikowanym miejscem.
To urocza i mądra historia, pełna ciepła i ojcowskiej miłości.
Ma przepiękne ilustracje i jest ładnie wydana.
Nie podoba mi się tylko jedna rzecz – stwierdzenie, że wilk nie może powstrzymać się od śmiechu, gdy widzi uszy otocjana albo nos ostronosa. To naśmiewanie się z czyjegoś wyglądu i wolałabym tu znaleźć inne przykłady.